-Spokojnie, Tooth, odnajdą go. Już niedługo. - wyszeptała.
-Skąd możesz wiedzieć? A jeśli on się nie znajdzie. Albo znajdzie, martwy? - odparła dziewczyna i kontynuowała szlochanie.
-Jestem pewna, że żyje. - odpowiedziała Elsa, po czym obie zamilkły.
***
Jack kurczowo trzymał się rąk Jace'a. Wisiał nad głęboką przepaścią. Gdyby w nią wpadł, nie przeżyłby, zarówno on, jak i jego wróg wiedzieli o tym. Bez różdżki i laski, lub chociaż jej odłamków, był zdany na łaskę diabła. Diabła, demona? Jack nie wiedział jak go nazywać i do jakiej grupy określić. O czarnowłosym nie wiedział prawie nic, Jace przeciwnie, posiadał dużą wiedzę na jego temat. Białowłosy mocniej chwycił się ręki zielonookiego, podczas gdy tamten powoli go puszczał. W ostatniej chwili diabeł się chyba jednak rozmyślił i wciągnął chłopaka z powrotem, puszczając na ziemię.
-Nie chcę, abyś źle o mnie myślał - zaczął Jace.
Jack prychnął. Roześmiałby mu się w twarz, jednak wolał do końca wysłuchać chłopaka.
-Staram się tylko porządnie ci wytłumaczyć, jakie są moje intencje. - kontynuował czarnowłosy.
-Intencje twoje, czy Mroka? - warknął białowłosy.
Zielonooki gwałtownie przybliżył swoją twarz do Jack'a.
-Nie kpij sobie ze mnie. Zapamiętaj sobie, że bez mojej pomocy, nawet z różdżką i tą swoją laską możesz szukać przez wieki, a Hogwartu nie znajdziesz. - oddalił się i uśmiechnął kpiąco. - No, w końcu jesteś nieśmiertelny, czy tak? To czasu ci na pewno nie zabraknie.
Jack zacisnął zęby i rzucił się na Jace'a, ale tamten zrobił krok w bok i Frost wylądował na ziemi. Zielonooki zachichotał złośliwie, po czym stanął nad nim z surowszą miną. Kiedy białowłosy wstał i się odwrócił, czarnowłosy kontynuował.
-Słuchaj, Frost. Nie mam zamiary tracić na ciebie cennego czasu, więc będę się streszczać. Hmm, może zacznijmy tak. Nie męczy cię to, że jako jedyny w szkole jesteś obdarzony czymś więcej niż magią, dzięki której można cię uznać za czarodzieja? Jesteś wyjątkowy, Jack. Myślisz, że ktoś to zauważył albo docenił? Nie. Dla innych jesteś tylko przeciętnym czarodziejem i śnieżnym bałwanem. Nie zrobiłeś niczego szczególnego, więc nikt nie traktuje cię szczególnie. A powiedz, ile masz przyjaciół? Wymień ich.
-Flynn Rider, Czkawka Haddock, Tooth Fairy, Merida Dunbroch, Roszpunka z Labbon, Kristoff Ice, Elsa i Anna z Arendale, Astrid Rivera. - wymruczał niebieskooki, zastanawiając się nad słowami ogoniastego.
-Ach tak. No, ale przecież z tego co wiem, to Astrid, Anna, Kristoff i Elsa nie zaliczają się do tej grupy. Zacznijmy od Roszpunki. Piękna blondynka z kilkametrowymi włosami. Ile słów zdążyłeś z nią zamienić? Pamiętaj, co było w pociągu. Ona się ciebie boi, tak? To samo Czkawka. Więc jak mogą być twoimi przyjaciółmi? Wymieniłeś jeszcze Meridę. Waleczna dziewczyna, to prawda, ale czy prawdomówna? Przecież Ślizgoni i Gryfoni to najwięksi wrogowie. Coś tu śmierdzi, nie uważasz? A ta śliczna Tooth? Strażniczka Wspomnień, racja? A może ona cię nie kocha? Może chce spędzać z tobą tyle czasu, żebyś nie zrobił nic głupiego? Tylko pomyśl, dopiero teraz jej uczucie się pojawiło. To podejrzane. No i został Flynn, złodziejaszek jakich wiele. Skoro okradł już tyle osób, to może okraść i ciebie. Nie pomyślałeś, czy mu może zależeć na tej twojej lasce. Dla ciebie to codzienność, ale dla niego ta moc ukryta w niej jest niesamowita. Jak myślisz? Czy tak może być?
Jack zaczął się zastanawiać nad jego słowami. A może on faktycznie miał rację? Może wszyscy się cieszą ze zniknięcia chłopaka? Frost nie wiedział co o tym myśleć. Z jednej strony uważał, że Jace kłamie i tylko chce, aby opuścił Hogwart i przyłączył się do niego i Mroka. Jednak z drugiej strony napadały go wątpliwości, że to co diabeł powiedział jest prawdą. Zielonooki tak trafnie dobierał słowa, że być może nieświadomie lub wiedząc jak to się odciśnie na psychice białowłosego, przedstawił mu tezę, która wydała się bardzo prawdopodobna. Chłopak potrząsnął głową od natłoku myśli. Spojrzał na Jace'a. Jego twarz była kamienna, jakby się domyślał, że Jack będzie próbował odczytać uczucia z jego mimiki i tym samym rozwiać wątpliwości, które go nachodziły z każdym słowem czarnowłosego.
-Natomiast Mrok podziwia i docenia twoje szczególne zdolności. Bardzo mu się przydasz i oczywiście dostaniesz sowitą nagrodę za przysługi. Nie będzie od ciebie wiele wymagał. Wystarczy, że tylko się do niego przyłączysz, a błyskawicznie zobaczysz, że współpraca z nim, z nami, jest wygodniejsza i przynosi większe korzyści niż taka przyjaźń z tymi...
-Nie kończ! - warknął niebieskooki. - Lepiej zaprowadź mnie z powrotem do Hogwartu.
-Nie będziesz mi rozkazywał. Poza tym i tak już miałem zamiar cię tam odstawić. Wysłuchałeś wszystkiego co miałem ci do powiedzenia. Masz. - oddał mu przepołowioną laskę i różdżkę. - Leć w stronę wschodnią, a gdy miniesz jezioro, skręć na południe i po 20 minutach powinieneś być na znajomych terenach.
Jack stał i patrzył jak Jace zamienia się w kruka z takimi samymi jaskrawozielonymi oczami i, kracząc, odlatuje w sobie tylko znanym kierunku.
-Nie chcę, abyś źle o mnie myślał - zaczął Jace.
Jack prychnął. Roześmiałby mu się w twarz, jednak wolał do końca wysłuchać chłopaka.
-Staram się tylko porządnie ci wytłumaczyć, jakie są moje intencje. - kontynuował czarnowłosy.
-Intencje twoje, czy Mroka? - warknął białowłosy.
Zielonooki gwałtownie przybliżył swoją twarz do Jack'a.
-Nie kpij sobie ze mnie. Zapamiętaj sobie, że bez mojej pomocy, nawet z różdżką i tą swoją laską możesz szukać przez wieki, a Hogwartu nie znajdziesz. - oddalił się i uśmiechnął kpiąco. - No, w końcu jesteś nieśmiertelny, czy tak? To czasu ci na pewno nie zabraknie.
Jack zacisnął zęby i rzucił się na Jace'a, ale tamten zrobił krok w bok i Frost wylądował na ziemi. Zielonooki zachichotał złośliwie, po czym stanął nad nim z surowszą miną. Kiedy białowłosy wstał i się odwrócił, czarnowłosy kontynuował.
-Słuchaj, Frost. Nie mam zamiary tracić na ciebie cennego czasu, więc będę się streszczać. Hmm, może zacznijmy tak. Nie męczy cię to, że jako jedyny w szkole jesteś obdarzony czymś więcej niż magią, dzięki której można cię uznać za czarodzieja? Jesteś wyjątkowy, Jack. Myślisz, że ktoś to zauważył albo docenił? Nie. Dla innych jesteś tylko przeciętnym czarodziejem i śnieżnym bałwanem. Nie zrobiłeś niczego szczególnego, więc nikt nie traktuje cię szczególnie. A powiedz, ile masz przyjaciół? Wymień ich.
-Flynn Rider, Czkawka Haddock, Tooth Fairy, Merida Dunbroch, Roszpunka z Labbon, Kristoff Ice, Elsa i Anna z Arendale, Astrid Rivera. - wymruczał niebieskooki, zastanawiając się nad słowami ogoniastego.
-Ach tak. No, ale przecież z tego co wiem, to Astrid, Anna, Kristoff i Elsa nie zaliczają się do tej grupy. Zacznijmy od Roszpunki. Piękna blondynka z kilkametrowymi włosami. Ile słów zdążyłeś z nią zamienić? Pamiętaj, co było w pociągu. Ona się ciebie boi, tak? To samo Czkawka. Więc jak mogą być twoimi przyjaciółmi? Wymieniłeś jeszcze Meridę. Waleczna dziewczyna, to prawda, ale czy prawdomówna? Przecież Ślizgoni i Gryfoni to najwięksi wrogowie. Coś tu śmierdzi, nie uważasz? A ta śliczna Tooth? Strażniczka Wspomnień, racja? A może ona cię nie kocha? Może chce spędzać z tobą tyle czasu, żebyś nie zrobił nic głupiego? Tylko pomyśl, dopiero teraz jej uczucie się pojawiło. To podejrzane. No i został Flynn, złodziejaszek jakich wiele. Skoro okradł już tyle osób, to może okraść i ciebie. Nie pomyślałeś, czy mu może zależeć na tej twojej lasce. Dla ciebie to codzienność, ale dla niego ta moc ukryta w niej jest niesamowita. Jak myślisz? Czy tak może być?
Jack zaczął się zastanawiać nad jego słowami. A może on faktycznie miał rację? Może wszyscy się cieszą ze zniknięcia chłopaka? Frost nie wiedział co o tym myśleć. Z jednej strony uważał, że Jace kłamie i tylko chce, aby opuścił Hogwart i przyłączył się do niego i Mroka. Jednak z drugiej strony napadały go wątpliwości, że to co diabeł powiedział jest prawdą. Zielonooki tak trafnie dobierał słowa, że być może nieświadomie lub wiedząc jak to się odciśnie na psychice białowłosego, przedstawił mu tezę, która wydała się bardzo prawdopodobna. Chłopak potrząsnął głową od natłoku myśli. Spojrzał na Jace'a. Jego twarz była kamienna, jakby się domyślał, że Jack będzie próbował odczytać uczucia z jego mimiki i tym samym rozwiać wątpliwości, które go nachodziły z każdym słowem czarnowłosego.
-Natomiast Mrok podziwia i docenia twoje szczególne zdolności. Bardzo mu się przydasz i oczywiście dostaniesz sowitą nagrodę za przysługi. Nie będzie od ciebie wiele wymagał. Wystarczy, że tylko się do niego przyłączysz, a błyskawicznie zobaczysz, że współpraca z nim, z nami, jest wygodniejsza i przynosi większe korzyści niż taka przyjaźń z tymi...
-Nie kończ! - warknął niebieskooki. - Lepiej zaprowadź mnie z powrotem do Hogwartu.
-Nie będziesz mi rozkazywał. Poza tym i tak już miałem zamiar cię tam odstawić. Wysłuchałeś wszystkiego co miałem ci do powiedzenia. Masz. - oddał mu przepołowioną laskę i różdżkę. - Leć w stronę wschodnią, a gdy miniesz jezioro, skręć na południe i po 20 minutach powinieneś być na znajomych terenach.
Jack stał i patrzył jak Jace zamienia się w kruka z takimi samymi jaskrawozielonymi oczami i, kracząc, odlatuje w sobie tylko znanym kierunku.
***
Anna przechodziła właśnie koło wejścia do szkoły. Zastanawiała się gdzie Jack mógł się podziać. Wtem otworzyły się drzwi. Przestraszona dziewczyna podskoczyła i odwróciła się w tamtą stronę. Ujrzała brudnego, poszarpanego i zmęczonego Frosta.
-Jack! Nic ci nie jest? Och, oczywiście, że jest! - zaczęła podchodząc do niego.
Chłopak był jeszcze bledszy niż zwykle i wyglądał naprawdę marnie.
-Co się stało? - spytała Anna.
Białowłosy nie odpowiedział tylko zemdlał prosto na nią. Cudem utrzymała równowagę. Położyła go na ziemi i rozpięła koszulę. Wykonała 30 uciśnięć. Już miała przystępować do zetknięcia się jej ust z jego w celu wpuszczenia mu do gardła powietrza, ale cofnęła się. Nie, tego nie zrobi. Dziwnie by to wyglądało. Ale tu chodzi o jego życie! Ponownie się zbliżyła i wykonała dwa jej wydechy, a jego wdechy. Zaczęła znowu uciskać klatkę piersiową chłopaka. Powoli opadała z sił, a nikogo nie było w pobliżu. Znajdowała się przecież przy wyjściu, klasy piąte, szóste i siódme miały lekcje na dworze, a reszta siedziała w swoich dormitoriach. Ci nauczyciele, którzy nie mieli lekcji, byli na poszukiwaniach Jack'a. Została tylko pielęgniarka, pani Lourette, która właśnie ucinała sobie drzemkę, a miała mocny sen. Wtem spostrzegła na końcu korytarza Ślizgonkę Susanne McCallar. Zaczęła ją wołać. Dziewczyna usłyszała i podbiegła do niej.
-Co się stało? O mój Boże, Jack! - krzyknęła brunetka.
-Uspokój się! Musisz go reanimować, ja biegnę po pomoc. - powiedziała rudowłosa wstając. - Jakie jest hasło do waszego dormitorium?
-Zmiażdżona czaszka. - wymamrotała Susanne pomiędzy jednym a drugim wdechem do ust chłopaka.
Anna pobiegła najszybciej jak mogła do lochów. Po kilku minutach stanęła przed obrazem starego dziada.
-Hasło! - rzucił wrednym głosem starzec łypiąc na nią okiem.
-Zmiażdżona czaszka. - odparła, po czym weszła od razu, gdy obraz się odsunął.
W środku było pełno Ślizgonów. Dziewczyna szukała wzrokiem Elsę i Tooth, ale nie spostrzegła ich. Za to zobaczyła Flynn'a wygrywającego potyczkę na rękę z drugoroczniakiem. Podbiegła do niego.
-Flynn, musisz mi pomóc. - powiedziała.
-Anna! Co ty tu robisz? - zapytał rozkojarzony brunet.
-No właśnie, ty czerwony pchlarzu. Zabieraj się stąd! - wrzasnął chłopak, z którym Flynn wygrał.
-Nie ma czasu! Gdzie Elsa i Tooth? - dziewczyna zignorowała blondyna.
-W pokoju dziewczyn. - odparł wskazując ręką właściwe drzwi.
-Chodź ze mną. - pociagnęła go za rękaw.
Chłopak posłusznie poszedł za nią. Dziewczyna wpadła do sypialni jak burza. Elsa i Tooth odwróciły się zaskoczone.
-Stało sie coś, Aniu? - spytała blondynka.
-Jack... wrócił... - wydyszała siostra.
-Wrócił? Gdzie on jest? - wykrzyknęła czarnowłosa.
-Za mną! Szybko!
Całą drogę do wyjścia przebiegli. Anna w połowie drogi zupełnie opadła z sił. Flynn, widząc to, wziął ją na ręce i starał się dotrzymać kroku Ślizgonkom. Po kilku minutach znaleźli się przy nich. Jack zdążył się ocknąć, jednak nie miał siły wstać. Obok niego siedziała Susanne wyczerpana od reanimacji. Tooth rzuciła się na chłopaka, mocno go do siebie przytuliła i zaczęła płakać.
Och, Jack wrócił! W końcu! Ciekawe jak przebiegnie rozmowa Jace'a z Mrokiem, jeśli w ogóle taka będzie. Może będzie taki posłuszny jak majtek na statku. Majtek...
OdpowiedzUsuń