poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 4

----Następnego dnia----

Jack'a obudziły krzyki i kłótnie chłopaków śpiących z nim w jednym pokoju. Przetarł i otworzył oczy. Ziewnął i usiadł na łóżku, chcąc się dowiedzieć, co się stało. Dwóch chłopaków wrzeszczało na siebie tak, że nie można było ich zrozumieć, w końcu doszło do bójki. Trzeci próbował ich rozdzielić i w końcu sam się w to wciągnął.
-Błagam was, nie możecie iść gdzie indziej się bić? Tu ktoś chce spać! - zawołał do nich i ponownie ziewnął
-Ej, panie ładny, czas już wstawać. - odparł Flynn, który okazał się być jednym z bijących się. - Jedna natrętna się o ciebie pytała. Była tu już z 10 razy. Pewnie dlatego, że też jest ze Slytherinu i ma blisko.
-Zapewne Tooth.
-Tooth? Hahahah, niezłe imię.
Rozległ się chichot wśród chłopaków.
-To, że ona przyszła do ciebie, nie do mnie, to ci wybaczam. Ale, że nawet Elsa tu była i wpatrywała się w ciebie jak spałeś, to nie do pomyślenia.
-Co? Elsa? Ona tu była? Kiedy? Dawno? Po co? Co mówiła? - Jack wyskoczył z łóżka i podszedł szybko do Flynn'a.
-Patrz, jak się napalił. - zawołał Victor, który rozdzielał Flynn'a i Matthew'a.
-Stary, to był żart z tą Elsą. Jak zauważyłem, tylko tym dziewczynom poświęcałeś jakąkolwiek uwagę, no może oprócz Roszpunki i Meridy, ale one są przecież z innych domów i teraz już wiem, która ci się podoba.
-Och, doprawdy? A wiesz, że Tooth to moja dziewczyna? - Jack posłał mu arogancki uśmiech.
Flynn'a lekko zatkało. Stał w miejscu, patrzył w podłogę szeroko otwartymi oczami i milczał. Zapewne nad czymś intensywnie myślał. Jack podszedł do swojej walizki i wyciągnął mundurek szkolny.
-To jak się namyślisz, to mi powiedz co mówiła. A ja idę się za ten czas ubrać. - spostrzegł, że każdy już miał mundurek szkolny na sobie.
Flynn miał koszulę w połowie rozpiętą, krawat nieumiejetnie zawiązany i szatę. No i spodnie i buty. Matthew był w podobnym stanie, tylko pozbawiony szaty, która została podczas bójki strzelona gdzieś w kąt. Z kolei Victor miał zapiętą koszulę, poprawnie zawiązany krawat, na to jeszcze szary sweter bez rękawów i dopiero szata. Jack pokierował swoje kroki do łazienki. Po krótkim, orzeźwiającym prysznicu białowłosy ubrał koszulę nie zapinając jej do końca. Stwierdził, że oszczędzi sobie zawiązywania krawatu i po prostu przełożył go pod kołnierzykiem i pozwolił zwisać po obu stronach. Założył spodnie. Chwilę się zastanawiał, czy ubrać buty, ale w końcu je założył, nie chcąc chodzić boso i narazić swój dom na minusowe punkty. Na pewno by się znalazło kilku takich, którym by jego brak obuwia szczególnie przeszkadzał. Ubrał sweter, ale od razu go ściągnął i odrzucił w kąt. To samo zrobił z szatą, w której było mu gorąco. Umył zęby i spróbował ułożyć włosy, ale po kilku nieudanych próbach w końcu się poddał i zostawił je rozczochrane. Nie wyglądał źle. Zebrał swoje rzeczy i wyszedł z łazienki. Natychmiast na jego ramieniu uwiesiła się pewna czarnowłosa dziewczyna, która przez innych mogłaby być uznana za słodką i atrakcyjną, ale dla niego była jak natrętna mucha, lecz niestety ta mucha była jego dziewczyną.
-Jack! Byłam tu już tyle razy, a ty ciągle spałeś i spałeś. Tak słodko wyglądałeś, że nie chciałam cię budzić. - oderwała się od jego ramienia, pozwalając aby włożył piżamę, szatę i sweter do walizki, a gdy się odwrócił przodem do niej, pocałowała go.
Chłopaki zaczęli gwizdać i klaskać. Jack na początku chciał się od razu wyrwać, lecz w końcu odwzajemnił pocałunek i po kilku sekundach się oderwał. Tooth wtuliła się do niego. Chłopak spojrzał na drzwi. W nich stała Elsa. Patrzyła zaskoczona na ich obydwoje, po chwili przeniosła wzrok na Flynn'a.
-Cześć Flynn, Victor, Matthew, Tooth i... - spojrzała na białowłosego znacząco.
-Jack. - uśmiechnął się do niej, co najwyraźniej nie spodobało się czarnowłosej, bo pociągnęła go lekko za ramię.
-Jack. - syknęła cicho.
-No co? - szepnął właściciel tego imienia.
Ciemna blondynka odpowiedziała pięknym uśmiechem i zwróciła się do Flynn'a.
-Idziemy? Anna już czeka. Pierwszą lekcję mamy z Gryfonami.
-Świetnie. Chodźcie, chłopaki. I wy, zakochana parko. - chłopak zachichotał.
Jack posłał mu mordercze spojrzenie, a Tooth rozpromieniła się i pociągnęła go mocniej w stronę wyjścia, aby znaleźć się przed nimi. Uważała Elsę za potencjalne zagrożenie dla jej związku i wolała trzymać się z daleka od niej. Ale chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru tak szybko wychodzić, bo wyrwał się z jej objęcia i poszedł do reszty.
-No, Flynn. Co mówiła, jak tu przyszła? - zapytał zatrzymując się koło Elsy, ale zanim ona zdążyła go tam zauważyć, ruszył dalej ostatecznie idąc pomiędzy Flynn'em, a Victor'em.
-No, cały czas to samo. "Czy Jack śpi? Kiedy wreszcie wstanie? Czy już wstał? Kiedy on się w końcu obudzi? Pewnie śni o mnie. O Boże, co z niego za śpioch, ale i tak go kocham!" - odpowiedział Flynn cienkim głosem wymachując rękami w górze. - Całe szczęście, że tego nie słyszałeś. Ale na serio, ile można spać? Już myślałem, że się nie obudzisz, ale w końcu...
-Chyba to wy mnie obudziliście. Normalnie bym jeszcze spał. - warknął z wyrzutem Jack, wskazując swojej dziewczynie drzwi, co znaczyło, że ma wyjść.
Czarnowłosa westchnęła ze smutkiem i powlokła się do wyjścia, myśląc, że wzbudzi współczucie u białowłosego i pozwoli jej zostać jeszcze chwilę. Jednak on nie zareagował.
-Dobra, lepiej chodźmy, za 2 minuty zaczyna się pierwsza lekcja, to jest Transmutacja. Chyba nie chcecie się spóźnić. Ponoć profesor jest niezbyt miła dla spóźnialskich. - powiedział Victor, gdy znaleźli się w pokoju wspólnym, zmierzając powoli do obrazu.
-Daj spokój, Victor. Jedyną osobą, która się przemuje ocenami w tej grupie jest Elsa. - syknął Matthew i uśmiechnął się przyjaźnie do dziewczyny.
Zielonooka odwzajemniła i pierwsza przeszła przez obraz. Za nią wyszedł Flynn, a potem Jack, Victor i Matthew. Nikogo nie było w lochach oprócz drobnej osóbki w rudych włosach związanych w dwa warkocze i ubraną w ten sam strój co starsza siostra tylko, że krawat był w kolorach Gryffindoru, a na szacie widniały czerwone elementy. Anna wtuliła się w siostrę stojąc na palcach.
-Co tak długo? - przytuliła Flynn'a, a do reszty pomachała i się uśmiechnęła. - Ty jesteś Jack, prawda? - spojrzała na białowłosego.
Chłopak przytaknął, patrząc na nią w oczekiwaniu. Rudowłosa podeszła do niego i zaczęła się kiwać na stopach z rękami splecionymi z tyłu. Chwilę mu się przypatrywała, aż w końcu się odezwała.
-Co zrobiłeś Tooth? - wypowiedziała to tak szybko, że Jack zrozumiał "są morele tu?".
-Nie ma? - odparł zaskoczony.
-Co? Ja się pytam "co zrobiłeś Tooth?" a ty mi mówisz, że nie ma? - zachichotała.
-Przepraszam, zrozumiałem co innego. A co do pytania to.... Co? Ja? A co miałem jej zrobić? Stało się coś?
-No, wypadła stąd jak burza mówiąc sama do siebie: "Nienawidzę Jack'a! Przeklęta Elsa! Już ja mu pokażę!". Pomyślałam, że coś jej zrobiłeś, wcześniej taka nie była.
-Aha, no cóż, to moja dzieczyna, która jest bardzo zazdrosna i ma bujną wyobraźnię. Ubzdurała sobie coś ze mną i Elsą w roli głównej i teraz się tego trzyma. Wścieka się kiedy tylko na nią spojrzę.
-Naprawdę? O Boże! To moja wina. To wszystko moja wina. - panikowała Elsa.
Flynn i Anna zaczęli ją uspokajać. Victor i Matthew odeszli gdzieś rozmawiając o czymś żywo, a Jack odszukał wzrokiem Meridę. Rozmawiała z dwiema dziewczynami. Jedna miała biało-fioletowe włosy, a druga czarno-czerwone. Podszedł do nich. Jasnowłosa właśnie opowiadała o... o nim?
-No mówię ci, że on farbował sobie włosy. To oczywiste. Są cudowne i takie białe, a przecież to nie może być naturalny kolor.
-Czekaj, czekaj, ty mówisz o Jack'u, tak? - wtrąciła się Merida, która zdążyła już zauważyć chichotającego białowłosego stojącego za dziewczynami.
-No pewnie, że tak. - przytaknęła fioletowowłosa.
-On jest taaaki przystojny. Chciałabym się z nim zapoznać. - westchnęła druga.
-To właśnie masz okazję. - dziewczyny popatrzyły na nią zdezorientowane, a Merida zaczęła się głośno śmiać i wskazała na chłopaka. - Stoi za wami. I mogę was zapewnić, że to słyszał.
Obydwie natychmiast odwróciły się i zaskoczone patrzyły na niego szeroko otwartymi oczami i ustami. Czarno-czerwonowłosa pierwsza odzyskała zimną krew.
-Yy... to jest... słyszałeś wszystko? - zapytała jeszcze lekko otumaniona szokiem.
-Mniej więcej. Dzięki, że uważasz, że jestem przystojny. Też cię z chęcią poznam. Może po lekcjach? - uśmiechnął się i ruszył w stronę Meridy.
Zatrzymał się blisko jasnowłosej, pochylił się i szepnął do jej ucha.
-O, mam naturalnie białe włosy. - dziewczyna spłonęła rumieńcem, a Jack zachichotał i podszedł do Meridy. - Naprawdę jestem taki przystojny?
-Yyy nie? Och, czy to nie Elsa? - zapytała wskazując palcem na dziewczynę.
Jack zbladł i przełknął ślinę. Nawet nie odwrócił się w jej stronę. Widziała go z jego dziewczyną i uważał, że nie ma u niej żadnych szans. Postanowił dać sobie z nią spokój, a chociaż spróbować zainteresować się Tooth. Opuścił rękę rudowłosej i rozejrzał się za fioletowooką.
-Hej, Jack. Przed chwilą ci ją wskazałam. Jest ta...
-Proszę, nie powtarzaj tego. Nie szukam jej, tylko Tooth. - wytłumaczył chłopak.
-Jestem, kochanie. - czarnowłosa podeszła do niego.
Nadal była obrażona na Jack'a, co widać było po jej minie. Białowłosy chwycił ją za policzki, przyciągnął do siebie i pocałował. Tooth na początku była zaskoczona lecz po chwili przymknęła oczy i oddała pocałunek. Oderwali się od siebie, gdy usłyszeli "Idzie!".
-Dzień dobry, dzieci. - przywitała się profesor.
-Dzień dobry, pani Grover. - odpowiedzieli chórem uczniowie.
Nauczycielka wpuściła ich do klasy. Ślizgoni i Gryfoni zaczęli się przepychać do ławek, ale profesor Grover ich wyprzedziła i stanęła przed nimi z wyciągniętą do przodu prawą ręką.
-Stop! Na mojej lekcji nie ma przepychanek. Sama was rozsadzę. Ty ciemnowłosy, tak ty, chodź tu. - wywołała Flynn'a. - Usiądziesz tam. - wskazała pierwszą ławkę.
Flynn powoli powlókł się do niej.
-Razem z nim usiądzie... oo ty z ognistymi włosami. - wskazała na Meridę.
Dziewczyna westchnęła i ruszyła do ławki znacznie żwawiej niż brunet.
-Za nimi będzie siedzieć... ty! I ty! - pokazała na Tooth i Kevin'a Jones'a, Gryfona. - Następnie wy! - wskazała na Elsę i Jacka. -Potem wy dwie ale już po drugiej stronie, później ty i ty. -pokazała kolejno na dziewczyny rozmawiające z Meridą zanim nadeszła nauczycielka, a potem na Annę i Victor'a.
Za nimi usiedli Matthew i Ślizgonka Susanne McCallar. To już byli wszyscy.
-Skoro już wszyscy siedzą, zaczynamy lekcję. A więc  jak wiecie Transmutacja polega na...
Jack nie słuchał nauczycielki. Spoglądał co chwilę na Elsę, która nie zauważyła tego, bo z uwagą słuchała profesor Grover. Stwierdził, że jest bardzo ładna, ale wiedział, że musi sobie z nią dać spokój. Nie miał u niej szans i poza tym miał dziewczynę. Spojrzał na Tooth. Również patrzyła na Grover. Wolałby z nią siedzieć niż z Elsą, o której chciał przecież zapomnieć. Dotarło do niego, że to niemożliwe, bo byli z tego samego domu.
-Proszę rozwinąć swoje pergaminy i zapisać takie zdanie. Podstawą...
-Pożyczysz trochę pergaminu? Zapomniałem wziąć. - zapytał chłopak.
-Jasne, trzymaj. - dziewczyna podała mu drugą rolkę.
-Dzięki. - uśmiechnął się do niej.
-Panie Frost! Czyżby pan pisał buzią? - zapytała lekko podenerwowana profesor.
Po sali rozległ się cichy chichot uczniów.
-Nie, pani profesor. - odpowiedział Jack. - Ale byłbym wdzięczny, gdyby mnie pani tego nauczyła.
Nauczycielka otworzyła szerzej oczy i umilkła. Elsa spojrzała na Jack'a ze zdziwieniem. Chłopak nie śmiał się jak reszta klasy. Po prostu patrzył na Glover, jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem. To wystarczyło, aby profesor poczerwieniała i wyciągnęła różdżkę celując w jego stronę.
-Accio kij! - krzyknęła, a magiczna laska białowłosego znalazła się w jej ręce.
Uczniowie ucichli i patrzyli to na panią, to na Jack'a. Chłopak lekko się wystraszył, myślał, że to w niego wyceluje jakieś zaklęcie. Ale odebranie kija wcale nie było lepsze. Nauczycielka nie wiedziała co się stanie jeśli go złamie, a zrobi to jeśli ją wkurzy. Postanowił być już cicho i przez całą lekcję słuchać jej, aby jej znowu nie podpaść.
-Ej, Frost. - ktoś szepnął po drugiej stronie rzędu ławek.
Jack odwrócił głowę. Widział tylko pochyloną Elsę, która zapisywała dyktowane przez profesor zdania. "Nie, to nie mogła być Elsa." - stwierdził i zabrał się do odpisywania z jej pergaminu kolejnych słów.
-Frost. - szept się powtórzył, postanowił go jednak zignorować.
Gdy ta osoba zawołała go po raz trzeci, nie wytrzymał, rzucił pióro brudząc tym pergamin i odchylił krzesło spoglądając w tamtą stronę. Wołał go Matthew z chytrym uśmiechem na ustach.
-Czego chcesz? - szepnął białowłosy.
-Panie Frost! Dłużej powtarzać nie będę! - krzyknęła profesor Glover, chwyciła za kij, złamała go na pół i wyrzuciła przez otwarte okno.
Jack poczuł ogromny ból najpierw w sercu, później w głowie, a potem w całym ciele. Prawie zemdlał, resztkami sił podbiegł do okna i niewiele myśląc wyskoczył za laską. Chłopak miał dużo cięższą masę ciała od kija więc chwilę później znalazł się wystarczająco blisko, aby go złapać. Pod sobą ujrzał wodę. Chwycił jeden odłamek kija i próbował dosięgnąć drugiego ale nie dał rady. Był tak zdeterminowany żeby połączyć laskę, że nie zauważył jak wpadł do wody. Poczuł niemiłosierny ból i wypadające pół kija z jego ręki. Ogarnęła go ciemność.

1 komentarz:

  1. Hahahah, są morele tu? To mnie rozwaliło. Ale Jack wpadł do wody! O moj Boże, oby mu się nic nie stało. Następne rozdziały przeczytam jutro, znaczy dzisiaj tylko teraz idę spać. Dobranoc, że tak mogę się wyrazić, Wikuniu.

    OdpowiedzUsuń