Po chwili wyszedł już całkowicie ubrany z wysuszonymi spodniami. Przeczesał ręką włosy i wypuścił powietrze z ust. Gestem zachęcił dziewczyny, żeby podeszły. Tooth zrobiła 3 kroki, po czym zatrzymała się i odwróciła do nadal stojącej w jednym miejscu Anny.
-Aniu, może wyjdziesz? To sprawa pomiędzy mną a Jack'iem. - powiedziała z delikatnie z przepraszającym uśmiechem.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, pokiwała głową i wyszła. Jack odczekał kilkanaście sekund, aż w końcu podszedł do swojej dziewczyny.
-Więc, o co chodzi?
***
Flynn usiadł na fotelu w Pokoju Wspólnym. Przyglądał się jak Jack i Matthew grali w eksplodującego durnia. Nagle usłyszał otwierające się drzwi. Odwrócił się i zobaczył Tooth wychodzącą z pokoju dziewczyn. Fiołkowooka stanęła na środku salonu i spojrzała na Jack'a z wyrazem tęsknoty w oczach. Chłopak wyczuł, że ktoś się na niego patrzy i podniósł wzrok. Gdy zobaczył, że to Tooth, natychmiast wstał i rozzłoszczony poszedł do pokoju chłopców. Czarnowłosa westchnęła i wyszła z dormitorium. Flynn wywrócił oczami. Tak trwało już od miesiąca. Chłopak liczył, że kiedy spadnie śnieg i zacznie się zima, ulubiona pora roku Frosta, para się pogodzi. Lecz na razie był październik i nic się nie zmieniło. Pokłócona Jathiana zdołała nawet zniszczyć wrześniowe urodziny Czkawki już po 2 godzinach zabawy.
-Hej, Flynn, grasz ze mną? - spytał Matthew wyrywając chłopaka z zamyślenia i pokazując na grę.
-Co? A tak, jasne. - przysiadł się do niego i kontynuowali rozgrywkę.
-Hej, Flynn, grasz ze mną? - spytał Matthew wyrywając chłopaka z zamyślenia i pokazując na grę.
-Co? A tak, jasne. - przysiadł się do niego i kontynuowali rozgrywkę.
***
-No dobrze, przyznaję, twój plan był dość... przemyślany? Ale nie o to chodzi. Ta cała niepewność zaczyna mnie dobijać! Może w końcu ruszysz tyłek, bo przez cały miesiąc nic tylko się obijałeś. - warknął Mrok.
-Ty za to obijasz się przez cały czas. - odpowiedział spokojnie Jace. - Och, twoja firma nie działa? Zapewne zostawiłeś w kiblu jakąś mamonę i cię zwolnili.
-Moje koszmary to nie mamony! I znikąd mnie nie wywalili, bo nie mam żadnej firmy. - odparl zirytowany.
-Jak to? To niby co to jest "Koszmar Kafelki+"? Plus to wyposażenie łazienek.* - zachichotał chłopak zeskakując ze stołu.
-To ty to wymyśliłeś! - krzyknął wyprowadzony z równowagi mężczyzna.
-Jasne! Jesteś niewinny, zwal wszystko na Jace'a. - zironizował cienkim głosem czarnowłosy.
Mrok klepnął się otwartą ręką w czoło(taki face palm dop.aut.). Kiedy ponownie spojrzał przed siebie, zauważył, że jest sam w pomieszczeniu.
-Chodź tu, kukło z ogonem! Jeszcze z tobą nie skończyłem! - zawołał wychodząc na korytarz. - Nie myśl, że jeśli zostawiłeś swoją dziewczynę to możesz zostawiać mnie!
-Ej, nie jesteśmy razem. To ty masz jakieś urojenia. - zachichotał Jace, jednak jego uśmiech był sztuczny.
Shaydee Sparks była jedyną osobą, którą darzył jakimkolwiek uczuciem. Reszta była dla niego zupełnie obojętna. Ojca czasem nienawidził, czasem ignorował. Mroka też nie darzył sympatią, zawarł z nim współpracę, ponieważ chciał się zemścić na dyrektorze Hogwartu, który wyrzucił Shaydee ze szkoły zaraz po tym, jak się dowiedział o jej związku z nim. Wtedy to po raz pierwszy ją uderzył, a jak próbowała się bronić, po prostu zostawił. Od tej pory ślad po niej zaginął, chłopak przyjął do siebie wiadomość, że nie żyje.
-Ej, nie jesteśmy razem. To ty masz jakieś urojenia. - zachichotał Jace, jednak jego uśmiech był sztuczny.
Shaydee Sparks była jedyną osobą, którą darzył jakimkolwiek uczuciem. Reszta była dla niego zupełnie obojętna. Ojca czasem nienawidził, czasem ignorował. Mroka też nie darzył sympatią, zawarł z nim współpracę, ponieważ chciał się zemścić na dyrektorze Hogwartu, który wyrzucił Shaydee ze szkoły zaraz po tym, jak się dowiedział o jej związku z nim. Wtedy to po raz pierwszy ją uderzył, a jak próbowała się bronić, po prostu zostawił. Od tej pory ślad po niej zaginął, chłopak przyjął do siebie wiadomość, że nie żyje.
Mrok wywrócił oczami i odszedł zostawiając Jace'a samego ze swoimi przemyśleniami. Wtedy demon przestał się uśmiechać i pokierował swoje kroki do pustego pokoju na końcu korytarza. Nie było w nim nic, sama ciemność, lecz jego oczy miały tę właściwość, że świeciły w ciemności i umożliwiały zobaczenie wyraźnego obrazu otoczenia. Zamknął drzwi i oparł się o nie. Emocje wyszły za zewnątrz. Po każdej rozmowie z Mrokiem szedł do tego pomieszczenia i odreagowywał. Ukrył twarz w dłoniach i zjechał w dół. Pochylił głowę i przysunął kolana. Mimo, że minęło już 2 lata od tamtego wydarzenia, nadal nie mógł się opanować, kiedy tylko ktoś wspomniał o jego byłej dziewczynie. Spojrzał w sufit. Jedna, jedyna łza spłynęła po policzku i kapnęła na tors. Siedemnastolatek wstał powoli i ruszył do przodu. Kiedy znalazł się przy ścianie, z całej siły uderzył w nią nie zwalniając. Rozwalił ją i rozwinął skrzydła, aby nie runąć na ziemię. Przeleciał parę metrów i głową w dół, z wyprostowanymi nogami i rękami przed sobą, oraz rozłożonymi na całą długość czarnymi skrzydłami skoczył do wody. Nawet nie nabrał powietrza w płuca, opadał bezwładnie na dno, mimo że łatwo mógł wypłynąć. Wtedy ujrzał przed sobą znikome pomarańczowe światło, a czarna sylwetka podpłynęła pod niego i uniosła ku górze. Gwałtownie wciągnął powietrze, gdy znalazł się na powierzchni. Koło niego płynął jeden z udanych koszmarów, ciągnąc go za sobą. Chłopak spojrzał do góry. Na skale stał Mrok i patrzył na niego zirytowany.
-Po co mnie ratujesz? Po raz kolejny! - wysyczał Jace będąc na tyle blisko, by mieć pewność, że Czarny Pan go usłyszy. - Przecież i tak znowu trafię do... domu. - ostatnie słowo wypowiedział z obrzydzeniem.
-Gdzie się podziała sarkastyczna strona Jace'a Devila? Ta, która twierdzi, że czyszczę łazienki i oskarża mnie o homoseksualizm? - zapytał z dobrze wyczuwalną ironią w głosie mężczyzna. - Ach, rozumiem, nadal użalasz się nad swoją lalunią?
Chłopak warknął cicho ze złości i spojrzał na niego spod mokrych czarnych kosmyków. Mrok zauważył jego świdrujący wzrok, lecz nie przejął się tym, że w tej chwili demona kusiło, aby go zabić. Jace milcząc wyszedł z wody i przeszedł obojętnie obok niego. Nie miał zamiaru się z nim w tej chwili kłócić, mężczyzna mógł wypowiedzieć dużo więcej raniących go słów.
-Po co mnie ratujesz? Po raz kolejny! - wysyczał Jace będąc na tyle blisko, by mieć pewność, że Czarny Pan go usłyszy. - Przecież i tak znowu trafię do... domu. - ostatnie słowo wypowiedział z obrzydzeniem.
-Gdzie się podziała sarkastyczna strona Jace'a Devila? Ta, która twierdzi, że czyszczę łazienki i oskarża mnie o homoseksualizm? - zapytał z dobrze wyczuwalną ironią w głosie mężczyzna. - Ach, rozumiem, nadal użalasz się nad swoją lalunią?
Chłopak warknął cicho ze złości i spojrzał na niego spod mokrych czarnych kosmyków. Mrok zauważył jego świdrujący wzrok, lecz nie przejął się tym, że w tej chwili demona kusiło, aby go zabić. Jace milcząc wyszedł z wody i przeszedł obojętnie obok niego. Nie miał zamiaru się z nim w tej chwili kłócić, mężczyzna mógł wypowiedzieć dużo więcej raniących go słów.
***
Elsa usłyszała trzaśnięcie drzwi za sobą. Gwałtownie odwróciła się. Była to Tooth, cała zalana łzami. Szlochając rzuciła się na swoje łóżko. Księżniczce żal jej było, widocznie musiała ostro pokłócić się z Jack'iem, bo jego nienawiść i jej łzy trwały już od miesiąca. Dziewczyna usiadła na łóżku koleżanki i delikatnie pogłaskała ją po czarnych włosach. Współczuła jej.
-Tooth, hej, co się stało? - zapytała ostrożnie tonem niewymagającym odpowiedzi.
Fioletowooka uniosła zapłakaną twarz i spojrzała na nią wzrokiem pełnym rozpaczy. Powoli uniosła się i usiadła obok Elsy. Przetarła oczy i pociągnęła nosem.
-Och, Elso, nie wiem już co mam robić. Jestem kompletnie bezradna. - wyjąkała i ponownie zalala się łzami wtulając się w ciemną blondynkę.
-Może mogłabym ci podać jakiś pomysł, tylko muszę wiedzieć o co chodzi. - zaproponowała zielonooka.
-Cóż, to zaczęło się miesiąc temu, kiedy nakryłam go z Anną w Pokoju Życzeń. Był w samym ręczniku, więc zawstydzony poszedł się przebrać. Kiedy wrócił, ja poprosiłam Anię, żeby już wyszła, ponieważ ta rozmowa nie dotyczyła niczego, co by ona zrozumiała. Gdy wyszła...
"-Więc, o co chodzi? - zapytał Jack stojąc metr przed nią.
Dziewczyna odetchnęła głęboko i utkwiła w nim swoje spojrzenie.
-Jack, ja chcę cię przeprosić. - zaczęła chcąc mieć to już za sobą.
-Przeprosić? Ale za co? To ja powinienem... - odpowiedział zaskoczony.
-Owszem, powinieneś jak najbardziej. - przerwała mu. - Wiesz, że chcę dla ciebie dobrze.
-Zaczynasz mówić jak moja ma... - zamilkł uświadamiając sobie co chciał powiedzieć i zwiesił głowę.
-Jak kto? Jak twoja mama? Przecież nawet jej nie znasz. - westchnęła. - Może Księżyc się pomylił i pozbawił cię normalnego życia zbyt wcześnie.
-Czyli, że teraz żyję nienormalnie?! - wrzasnął chłopak.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
-A o co? Może nie wiem? Wytłumacz mi, bo możliwe, że jestem zbyt tępy, żeby zrozumieć za pierwszym razem. - krzyknął odsuwając się od niej. - I w ogóle odczep się. Ciagle za mną łazisz, jak jakaś kompletna wariatka!
-Tylko dlatego, że nie chcę, abyś zrobił coś głupiego.
-A więc jestem głupi, tak?
-Nie! Wcale tak nie mówiłam.
-Ależ tak.
-Masz jakieś urojenia, Jack. Uspokój się. - spróbowała do niego podejść, ale odepchnął ją.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić! - zawołał i uderzył ją mocno w twarz.
Jej głowa wykonała kąt 90°. Rozszerzyła oczy. Nie mogła uwierzyć, w to co on zrobił. Uderzył ją. Śmiał podnieść na nią rękę. Tooth nie wiedziała co o tym myśleć. Przerażał ją. Nigdy wcześniej taki nie był.
-Tooth, ja... ja przepraszam. - wymamrotał oszołomiony chłopak.
Dziewczyna spojrzała na niego i wyciagnęła różdżkę. Wycelowała w niego, gotowa w każdej chwili rzucić na niego jakieś zaklęcie. Nie chciała go skrzywdzić, ale wolała mieć pewność, że drugie uderzenie nie będzie miało miejsca. Spojrzała na jego włosy. Były od nowa śnieżnobiałe, a w oczach strach i współczucie. Wtem chłopak zmarszczył brwi, a jego kosmyk stał się brązowy. Wyciągnął swoją różdżkę i wycelował w nią.
- Expelliarmus! - krzyknął.
Zaklęcie trafiło w dziewczynę. Uderzyła boleśnie plecami o ścianę. Spróbowała wstać. Zaskomlała z bólu, jednak się podniosła.
- Expelliarmus! - różdżka wypadła z ręki chłopaka.
Jack rozejrzał się i podbiegł do ławki. Chwycił swój kostur i wycelował w Tooth strumieniem lodu. Czarnowłosa oberwała i prawie straciła przytomność.
- Levicorpus! - wyszeptała, a białowłosy uniósł się za kostkę do góry.
Spróbował ponownie ją trafić, dziewczyna oberwała w rękę. Różdżka wypadła jej z rąk na metr odległości. Ostatkiem sił doczołgała się do niej. Chłopak spadł na podłogę.
- Drętwota! - zawołała, a gdy zobaczyła, że zaklęcie trafiło w Frosta, zemdlała."
Elsa rozszerzyła oczy.
- Więc, walczyliście na zaklęcia? - zapytała delikatnie.
Tooth pokiwała głową i zaniosła się jeszcze większym szlochem.
- Ale ja nie zauważyłam u niego żadnej zmiany w kolorze włosów.
- Zmieniają się tylko wtedy, kiedy jestem z nim sam na sam, dlatego stara się tego unikać. Wiem, że nie chce mi zrobić krzywdy, ale boli go, że to ja pierwsza wyciągnęłam różdżkę.
- Ale on pierwszy wymówił zaklęcie.
- Po to, aby się obronić przede mną.
- Ale ty nie chciałaś, żeby cię ponownie uderzył.
- Sprowokowałam go do tego.
- Wiesz co, Tooth - ucięła konwersację wstając z łóżka i kierując się do drzwi. W progu się zatrzymała i spojrzała na dziewczynę. - Przestań się obwiniać. To jego wina. I powinnaś z nim zerwać. Jeśli uderzył cię raz, co go powstrzyma przed powtórzeniem tego? - i wyszła.
- Expelliarmus! - krzyknął.
Zaklęcie trafiło w dziewczynę. Uderzyła boleśnie plecami o ścianę. Spróbowała wstać. Zaskomlała z bólu, jednak się podniosła.
- Expelliarmus! - różdżka wypadła z ręki chłopaka.
Jack rozejrzał się i podbiegł do ławki. Chwycił swój kostur i wycelował w Tooth strumieniem lodu. Czarnowłosa oberwała i prawie straciła przytomność.
- Levicorpus! - wyszeptała, a białowłosy uniósł się za kostkę do góry.
Spróbował ponownie ją trafić, dziewczyna oberwała w rękę. Różdżka wypadła jej z rąk na metr odległości. Ostatkiem sił doczołgała się do niej. Chłopak spadł na podłogę.
- Drętwota! - zawołała, a gdy zobaczyła, że zaklęcie trafiło w Frosta, zemdlała."
Elsa rozszerzyła oczy.
- Więc, walczyliście na zaklęcia? - zapytała delikatnie.
Tooth pokiwała głową i zaniosła się jeszcze większym szlochem.
- Ale ja nie zauważyłam u niego żadnej zmiany w kolorze włosów.
- Zmieniają się tylko wtedy, kiedy jestem z nim sam na sam, dlatego stara się tego unikać. Wiem, że nie chce mi zrobić krzywdy, ale boli go, że to ja pierwsza wyciągnęłam różdżkę.
- Ale on pierwszy wymówił zaklęcie.
- Po to, aby się obronić przede mną.
- Ale ty nie chciałaś, żeby cię ponownie uderzył.
- Sprowokowałam go do tego.
- Wiesz co, Tooth - ucięła konwersację wstając z łóżka i kierując się do drzwi. W progu się zatrzymała i spojrzała na dziewczynę. - Przestań się obwiniać. To jego wina. I powinnaś z nim zerwać. Jeśli uderzył cię raz, co go powstrzyma przed powtórzeniem tego? - i wyszła.