niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 2

Pociąg zatrzymał się, co oznaczało, że już dotarli. Anna weszła na siedzenie próbując ściągnąć swoją walizkę, ale nie bardzo jej to wychodziło. Szarpała uchwyt z całych sił i ciągnęła w swoją stronę, aż się zrobiła czerwona, ale przedmiot ledwo ruszył. Kristoff, który już uporał się ze swoim bagażem, widząc jej daremny wysiłek, zaoferował pomoc. Księżniczka odgarnęła rudo-brązowy kosmyk z przypominającej buraka twarzy i grzecznie odmówiła oświadczając, że sama sobie poradzi. Blondyn nie uwierzył.
-Ty już idź. Szybko się z tym uporam, i tak muszę poczekać na Elsę. - wytłumaczyła dziewczyna delikatnie wypychając chłopaka z przedziału.
Oparła się o szybę, westchnęła i ponownie zabrała się za ściąganie walizki, nadaremno. Kątem oka zauważyła Kristoffa i Hansa rozmawiających wesoło na świeżym powietrzu ze swoimi bagażami w rękach. Po kolejnej próbie, usiadła na siedzeniu, oparła się plecami i stwierdziła, że faktycznie przyda jej się pomoc. Coraz więcej uczniów stało na stacji, a coraz mniej w pociągu, mimo to nadal panował chaos i ogłuszające krzyki przepychających się młodocianów na korytarzu. Oparła głowę i spojrzała w sufit. Nagle spostrzegła powód, dlaczego nie mogła ściągnąć swojej walizki z półki. Skórzany pasek zaczepił się o oderwany spory drut. Wystarczyło go tylko przesunąć do góry. W tym celu stanęła na siedzeniu i wyciągnęła ręce w górę. Wysunięcie paska okazało się niełatwym zadaniem, ponieważ bagaż był już prawie wysunięty z półki, więc cienki przedmiot był mocno naciągnięty. Mimo to udało się. Z zadowoleniem pociągnęła jeszcze raz za rączkę. Walizka faktycznie, tym razem z łatwością wpadła jej w ręce zbijając ją z nóg i otwierając się. Wszystkie rzeczy wyleciały w powietrze i porozwalały się po całym przedziale. Właśnie w tym momencie drzwi się otworzyły i weszła Elsa.
-A ty jeszcze tutaj? Musimy wychodzić... ou! - siostra przerwała widząc brązowowłosą na podłodze z otwartą, pustą walizką w rękach.
Ciemna blondynka zachichotała, po czym pomogła dziewczynie wstać i z małym wysiłkiem ściągnęła swój bagaż z półki.
-Lepiej się pospiesz, bo odjedziesz z pociągiem. - powiedziała zielonooka wychodząc z przedziału.
-Może byś mi pomogła? Będzie szybciej. - poprosiła niebieskooka rozpaczliwie próbując jak najszybciej wszystko upchać.
-No dobra, tylko szybko, bo prawie wszyscy już wyszli. - zgodziła się Elsa.
Uporały się w mniej niż 2 minuty. W tym czasie reszta uczniów zdążyła już wyjść z pociągu. Kiedy obydwie wyszły na korytarz pociąg gwałtownie ruszył. Siostry nie miały czego się przytrzymać, więc wylądowały na ziemi. Z obolałymi pośladkami wstały podpierając się ścian.
-O nie! Nie zdążyłyśmy. I co teraz? - Anna rozpłakała się, siadając na klęczkach.
-Spokojnie, Ania. Coś wymyślimy. Musimy iść do konduktora i mu o tym po... - wypowiedź Elsy przerwał donośny śmiech.
Dziewczyny odwróciły się w kierunku, skąd dochodził. Młodsza zapłakana z nadzieją, że to wybawca, a starsza zdezorientowana i trochę zła, w końcu ta osoba się z nich śmiała. Spostrzegły przystojnego chłopaka z ciemnobrązowymi włosami i śniadą karnacją. Jednak nie patrzył się na nie, tylko do innego przedziału. Siostry podeszły bliżej. Usłyszały rozmowę.
-Przestań się śmiać! To wcale nie jest zabawne. To straszne, nie zdążyliśmy wysiąść. Gdzie teraz pojedziemy? O nie, nie zdążymy na Ceremonię! A ciebie to chyba wszystko śmieszy. - wołał dziewczęcy, zrozpaczony głos z przedziału.
-Spokojnie, to był mój pomysł. Wszyscy na nas czekają na stacji. Konduktor chciał jakoś ukarać spóźnialskich. Wystarczy, że poczekamy 10 minut po odjeździe i normalnie wyjdziemy.
-Przepraszam? - wtrąciła się Elsa.
Chłopak i złotowłosa dziewczyna, która wychyliła się z przedziału, spojrzeli w ich stronę.
-My też nie zdążyłyśmy. - oświadczyła trochę zawstydzona księżniczka.
To nie było w jej zwyczaju. Nigdy jeszcze się tak nie zdarzyło, żeby nie zdążyła. No cóż, nigdy nie mów nigdy.
-No to poczekacie z nami! Wyglądacie na dużo normalniejsze niż ten tutaj. A tak w ogóle to jestem Roszpunka, a to Flynn. - odpowiedziała z entuzjazmem właścicielka tego imienia.
-Ja to Anna, a ona Elsa. - dziewczynie już się poprawił humor.
Roszpunka wciągnęła młodszą siostrę do przedziału i gestem zaprosiła starszą. Elsa odmówiła ruchem ręki. Niezrażona zielonooka zamknęła szybę i zaczęła żywo i wesoło rozmawiać z Anną. Natomiast ciemnowłosej zaczynało się nudzić. Westchnęła i spojrzała na Flynn'a.
-Za ile pociąg się cofnie?
-Już powinien.
Nagle rozległ się głośny zgrzyt i pociąg zahamował. Chwilę stał w miejscu po czym gwałtownie się cofnął, zbijając tym samym z nóg dziewczynę, która wpadła na chłopaka i oboje leżeli na podłodze. On na ziemi, ona na nim. Spojrzeli sobie w oczy. Flynn zdumiony, Elsa lekko przestraszona, oddychała ustami. W tym momencie Roszpunka odsunęła szybę oddzielającą ich.
-Nareszcie wraca... ou! Ania! Tylko popatrz, nie ma nas parę minut, a oni już lecą na siebie. I to dosłownie. - roześmiała się, ale ten śmiech nie był złośliwy tylko przyjazny, życzliwy.
Niebieskooka podeszła z uśmiechem do drzwi i zachichotała. Blondynka natychmiast się podniosła, przepraszając i otrzepując sukienkę z kurzu. Poprawiła włosy, stanęła prosto i spletła palce u rąk.
Pociąg dotarł na stację. Rzeczywiście, wszyscy stali i wpatrywali się w wagony. Drzwi otworzyły się, a z nich wypadli kolejno Anna, Elsa, Roszpunka i Flynn. Dołączyli do reszty uczniów. Niektórzy się śmiali, inni starali się zachować powagę. Chłopak i złotowłosa dołączyli do chichoczącego Jacka, Meridy i Czkawki. Lekko rozzłoszczona dziewczyna wyjęła z walizki patelnię i zdzieliła po głowach pozostałą czwórkę.
-Za co? - wrzasnęli jednocześnie Jack i Flynn.
Merida popatrzyła wzrokiem zabójcy na blondynkę, a Czkawka rozcierał bolące miejsce.
-Ty - przyłożyła przedmiot Flynn'owi do szyi. - za to, że napędziłeś mi stracha.
Jack zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
-Ty! - ponownie przyłożyła mu patelnią. - za to, że się śmiejesz. I ty, Merido też za to. A ty! - walnęła w głowę Czkawkę jeszcze raz. - za to, że nic nie zrobiłeś.
-Nosisz patelnię do szkoły? - zapytała Merida.
-Tak, a co? Czasem się przydaje. Na przykład teraz.
-Ej, już ruszyliśmy. - zawołał Flynn, będący 30 metrów przed nimi.
Reszta pobiegła do niego. Brunet poszedł do innych uczniów i żywo o czymś z nimi rozmawiał i się śmiał. Merida kręciła kosmyk swoich rudych włosów wokół palca i rozglądała się dookoła. Czkawka próbował na szybkiego wyrzeźbić coś z kawałka drewna. Roszpunka związywała włosy tak, aby jej nie przeszkadzały w chodzeniu, ale fryzura się nie udała, więc dziewczyna zmuszona była trzymać je w rękach. Jack zaczął rozmyślać o dziewczynie, którą spotkał na korytarzu. Była naprawdę ładna i nie zachowywała się jak Roszpunka lub Merida. Zazdrościł Flynn`owi, ze przebywał z nią sam na sam w pociągu. To znaczy, nie do końca byli sami, bo Punzie i jakaś inna dziewczyna znajdowali się w tym samym miejscu i czasie. Poczuł, że teraz bardzo by chciał ją zobaczyć. Pragnął patrzeć na nią przez cały dzień, śledzić każdy jej ruch, nie odstępować na krok i poświęcać każdą minutę, ba! sekundę swojego życia na spędzanie z nią czasu. Dziwnie się poczuł, ponieważ jeszcze nigdy, o żadnej dziewczynie tak nie myślał. Inne zwracały na niego uwagę wtedy gdy pokazał się w całej swojej okazałości, a ona zainteresowała się nim, gdy wyglądał jak kujon i ofiara losu. Co chwila spoglądał naprzód, szukając jej. Wreszcie, zauważył rąbek jej fioletowego płaszcza i szmaragdowej sukienki. Już wiedział, że to ta, za którą się oglądał, a nabrał pewności gdy ujrzał niebieską skórzaną rękawiczkę, ona jedyna miała ubrane ręce. Złotowłosa, która szła obok niego, spoglądała na chłopaka rozkojarzonym wzrokiem. Za kim Jack się ogląda? Kogo szuka? Na kogo tak patrzy? Jego zachowanie irytowało ją, ponieważ nawet nie słuchał co do niego mówiła. Zdenerwowana pociągnęła go za koszulę.
-Jack! Ty w ogóle mnie słuchasz? - zastąpiła mu drogę i przystanęła.

-Tak, oczywiście, cały czas. - odparł zirytowany szatyn, lekko ją odpychając na bok i ruszając szybko przed siebie.
-W takim razie, co powiedziałam? - Roszpunka złapała go za rękę i zmusiła do odwrócenia się i zatrzymania.
-Eee nie wiem? Słuchaj, nie zawracaj mi teraz głowy. Jeszcze trochę i ją zgubię. - zasłonił sobie usta zaskoczony, powstrzymując się od wypowiedzenia więcej słów.
-Kogo zgubisz? Jak ma na imię ta dziewczyna? Może ją znam?
-Nie wiem. Nie czepiaj się. - ponownie ruszył.
-Jack! Chcę ci tylko pomóc. Jeśli ktoś ci się spodobał, to zrobię wszystko, aby zainteresowała się tobą. - cały czas szła za nim i próbowała go dogonić.
-No dobra. Jak ją znajdę to ci ją wskażę. - mówiąc to, złapał ją za rękę i pociągnął do tłumu uczniów, szukając wzrokiem ciemnej blondynki.
Po paru chwilach poszukiwań, ujrzał ją znowu, ale w jednoznacznej sytuacji. Właśnie w tym momencie, gdy spojrzał na nią, ona złapała Flynn´a za policzek i czule go w to miejsce pocałowała. Brunet roześmiał się i pociągnął chichoczącą dziewczynę do przodu. Następnie wziął ją pod rękę, a z drugiej strony jakąś inną, zapewne jej siostrę, bo obie były podobne do siebie.
-I co? Znalazłeś ją? - zapytała złotowłosa, lekko wyrywając się z uścisku jego ręki.
-Tak, ale... ona znalazła Flynn´a. - mruknął zawiedziony.
Roszpunka szybko odnalazła bruneta w tłumie.
-Ach, przecież to Anna i Elsa. Która z nich ci się spodobała?
-Skąd je znasz? Zresztą nieważne. Ta w fioletowym płaszczu.
-Elsa? Faktycznie, ładna z niej dziewczyna. I miła, chociaż tajemnicza. Poznałam obie w pociągu. Z Anną zaprzyjaźniłam się, ona jest taka energiczna, wesoła, zawsze uśmiechnięta. A Elsa i Flynn już w pociągu mieli się ku sobie. Stali sami na korytarzu, bo Elsa nie chciała wejść ze mną i jej siostrą do przedziału. To już chyba coś znaczy, prawda? A jak się pociąg zatrzymał i ruszył do tyłu, to ja otworzyłam drzwi, a oni leżeli na sobie. Byli zakłopotani, to trzeba przyznać, ale potem uśmiechali się do siebie i na siebie patrzyli. A teraz cały czas rozmawiają. Trzymają się za ręce...
-A Elsa nawet go pocałowała w policzek. - wymamrotał smutny Jack.
-Niemożliwe! Przecież Anna mi opowiadała, że ona nie jest skłonna do okazywania uczuć. Widocznie Flynn ma na nią dobry wpływ. Tak, tak, stworzyliby świetną parę, jeśli już nią nie są.
-Co? Czy ty się słyszysz? Znają się zaledwie pół godziny i już mieliby być parą? - nieświadomie chłopak to wykrzyknął, przez co połowa pierwszoroczniakow się odwróciła, w tym obgadywana trójka.
-Z Anną tak było. - wyszeptała wystraszona Roszpunka, po czym dyskretnie się od niego oddaliła i dołączyła do Czkawki i Meridy.

1 komentarz:

  1. Też ciekawie. W końcu Elsa jest szatynką, czy blondynką? A Jack? Bo napisałaś tam szatyn zamiast np. białowłosy, czy coś takiego. No nic, idę do następnego.

    OdpowiedzUsuń